poniedziałek, 1 maja 2017

Tajemnice lasu miejskiego - Zamkowe wzgórze


Grodzisko Burg-Berg

Witaj
Skoro to czytacie , może udało mi się was zainteresować odrobinę zagadkami skrywanymi w olsztyńskim lesie miejskim.
Poza opisanym w poprzednim poście grodzisku zwanym "Sądyty" , dzięki badaniom Leonharda Fromma z sierpnia 1929, natrafiamy na kolejne grodzisko położone na lewym brzegu Łyny w odległości ok. 1km od ujścia rzeki Wadąg.

Jest ono dokładnie na przeciwległym brzegu w stosunku do wspomnianych Sądyt. Miejsca te w przeszłości połączone były mostem zwanym diabelskim. Jeszcze jakiś czas temu można był zobaczyć samotnie wystające tam pale po tym moście. Grodzisko znajdowało się na cyplu, którego stoki ostro opadały w kierunku rzeki.
Ani teraz ani przed wojną nie udało się ustalić śladów takich fortyfikacji jak fosy czy wały. W przeszłości stała tu wieża widokowa, bo widok z tego miejsca jest rzeczywiście niesamowity. 
Obecnie z tych samych powodów znajduje się leśna altana dla zwiedzających oraz niewielka platforma na skarpie.


   Dzięki badaniom wspomnianego Leonharda Fromma, mamy możliwość dokładniejszej analizy, gdyż na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat wiele śladów naszej historii uległo zatarciu.
Tutaj w załączeniu jego odręczny szkic podczas inwentaryzacji grodziska Burg-Berk w roku 1929.


Skoro jesteśmy już przy temacie diabelskiego mostu chciałbym przytoczyć tu legendę jego powstania:



 Legenda: Kiedyś diabły lubiły pokazywac się ludziom, chociaż nie zawsze im to wychodziło na dobre. Pewnego razu diabeł imienien Kurdybeus upatrzył sobie na ofiarę Erwina Białko. Erwin zimą ścinał drzewo w Lesie Miejskim, a potem je woził do tartaku w Tracku. Jego kobyła Truda, nie nadawała się  do tak ciężkiej pracy, ale chłop nie miał pieniędzy, żeby kupić silnego konia. Najgorzej było przy przewożeniu kłód przez rzekę Łynę i pewnego dnia odmówiła posłuszeństwa.
"Do diabła, mogliby tu wreszcie wybudować most" - zdenerwował się Erwin.
Diabeł tylko na to czekał i pojawił się natychmiast.
"Wybuduję ten most i kupisz sobie nowego konia, ale wzamian oddasz za to swoją duszę" - zaproponował.
"Dobrze, ale most ma być gotowy na jutro rano".
"Wybuduję ci ten most natychmiast" - odparł diabeł". Po cuda poszedł do Pana Boga".
"Ja jestem diabeł i w jeden dzień mostu nie postawię" - targował się Kurdybeus. Stanęło na 7 dni i ani godziny dłużej. Z całego Olsztyna ludzie przychodzili patrzeć, jak rośnie to diabelskie cudo. Po tygodniu na Łynie pysznił się nowiutki most. Erwin nie kwapił się jednak do podpisywania cyrografu. "Najpierw go sobie obejrzę" - uprzedził.
Obejrzał most, ale nie miał się do czego przyczepić.
"Gdzieś się takie mosty nauczył stawiać" - spytał.
"A bo ty jeden masz kłopoty z przeprawą przez wodę?" - odparł diabeł.
"A czy ten most wytrzyma, jak Łyną popłynie kra?" - dociekał Erwin.
"Pewnie".
"Ano, zobaczymy, jak zimę przetrwa, to cyrograf podpiszę". Diabeł nie miał nic do powiedzenia, bo chłop miał rację. Nadeszła zima , ale tak lekka, że na Boże Narodzenie zakwitły bazie.
"Panie Boże, pomóż mi, bo się w piekle usmażę. Przecież nie dla przyjemności chciałem ten most" - modlił się Erwin przy każdym pacierzu. Pan Bóg go wysłuchał, w marcu lód skuł całą Łynę, trzymał przez tydzień, a potem puścił i kry ruszyły Mądry Pan Bóg nie dał mu jednak zniszczyć całego mostu. Pozwolił, żeby wyłamało tylko dwa bale z jednego końca.
"No, panie budowniczy, most nie wytrzymał. cyrografu nie podpiszę" - oświadczył Kordybeusowi Erwin.
Diabeł strasznie  zdenerwował, cisnął cyrograf do Łyny  i zniknął. Z jego mostu ludzie korzystali przez długie lata i nikt nie nazywał go inaczej, niż Diabelski Most. Do dziś w rzece stoją jego szczątki. Erwin zaś pożyczył pieniądze na nowego konia i w rok dług spłacił. Potem zaczął całkiem nieźle zarabiać i żyło mu się nie najgorzej.





Olsztyn - Powstanie zamku i miasta

To kolejny ciekawy temat, już nie tylko z historii miasta, ale i z całego regionu. Tak jak pisałem we wcześniejszym pości o pochodze...